Znów minęły dwa miesiące, przyszło lato i oto kolejna porcja informacji o mojej młodej osóbce.
Zaczynam czuć się jak pełnowartościowy człowiek. A mianowicie potrafię już stać, a więc widzę znacznie więcej i wyżej. Lubię zaglądać w nie swoje rzeczy, ku ogólnemu niezadowoleniu innych domowników. Zawsze chciałam wiedzieć, co Mama trzyma na tej wyższej półce i co chowa w szufladzie. Moja Mama, tak samo jak i Tata, są bardzo skryci w tych sprawach - nie chcą się dzielić tym, co mają. Potem, gdy dorosnę, na pewno każą mi się dzielić z innymi, a jaki dają przykład? :) Moją zdobyczą były chusteczki nawilżane, których osiem sztuk udało mi się wyciągnąć, zanim Mama to zauważyła. A gdy Mama spała, postanowiłam odkręcić śrubkę z krzesełka, żeby zobaczyć, co się stanie. Ale śrubka mi spadła, obudziła czujną Mamę i było po zabawie :(
Mam swoje ulubione piosenki dla bobasów takich jak ja i tańczę, uginając nóżki w kolankach, energicznie tupiąc i wymachując jedną nóżką.
Rodzice postanowili kupić mi nowy fotelik do samochodu, bo stwierdzili, że jestem już dużą dziewczynką. Zaakceptowałam ich decyzję i teraz jeżdżąc po mieście, czuję się jak królowa.
Od niedawna biorę kąpiel w prawdziwej łazience, a nie w pokoju. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie kąpie się w pokoju - po to jest łazienka :)
Mam swoją ulubioną bajkę "Pszczółka Maja" - wtedy wszystko przestaje się liczyć, co prawda tylko na 2-3 minuty (jak mówi Mama).
Lubię jak Rodzice zanoszą mnie na plac zabaw. Niedługo sama tam podrępczę. Mam tam huśtawkę, na której bujałam się najpierw z Rodzicami, a potem sama. Tata przykazał mi, że mam się trzymać za łańcuchy, aby nie wpaść do kałuży pod huśtawką. Kilka razy zaliczyłam też zjeżdżalnię, ale ona jest chyba od 2 lat :(
Uczę się słówek i gestów, bo kto się nie uczy, ten się nie rozwija. Moim ulubionym, a wręcz magicznym słówkiem jest "am" (to chyba z angielskiego). Zauważyłam, że kiedy mówię "am", Rodzice spełniają moje prośby.
Mama i Tata twierdzą, że jestem gryzoniem, bo moje łóżeczko jest pogryzione, a przecież dają mi tyle do jedzenia. Jednego dnia postanowiłam spróbować jakiejś egzotycznej potrawy i odgryzłam nos lwiej maskotce. Mama też się na nią potem połakomiła i zabrała mi ją z buzi, zanim zdążyłam zjeść moimi dwoma ząbkami.
Nie smakowałam jeszcze pizzy, ale stałym elementem mojej diety są lekkostrawne chrupki kukurydziane, które mogłabym jeść garściami, co też czynię, mimo iż Mama patrzy na mnie ze strachem w oczach.
Mama i Tata wreszcie zaczęli imprezować! Chcąc, nie chcąc, muszą mnie ze sobą zabierać. Nie zawsze jest ciekawie. Czasem są jacyś moi rówieśnicy, ale nie są mną zainteresowani. Nie dają mi ciasta ze stołu, ani kiełbaski z grilla, tylko suchy chleb, jak dla konia! Nie do końca mi się to podoba, ale na razie nie potrafię im tego zrozumiale wytłumaczyć...
Zmieniłam się też zewnętrznie. Oprócz moich dwóch wyrośniętych dolnych ząbków, rośnie mi grzywka i zaczyna mi ona zaglądać do oczu. Mama zaradziła temu i kupiła malutkie spineczki, że prawie ich nie czuję.
Za kilka dni wybieram się w pierwszą podróż "pourodzeniową". Będę dokładnie patrzeć, gdzie Rodzice mnie wywiozą, żeby wszystko tu opisać. A więc życzę ciekawych wakacji!
14 lipca 2006 r.
|