Tak, to ja! Wreszcie się zmobilizowałam do kontynuowania mojej historii życia, a raczej przymusiłam moją Mamę. Przez ten ostatni czas tak wiele się działo, że nie wiem, czy będę w stanie o wszystkim Wam opowiedzieć, ale spróbuję!
Dzień, w którym obchodziłam 2 lata i 4 miesiące, spędziłam w szpitalu na małym zabiegu. Nie mogłam tego dnia jeść ani pić. Na izbie przyjęć zrobiłam niebywałą furorę wśród sióstr swoim różowym szlafroczkiem. Ma się ten styl! Potem coś się ze mną działo, ale nie pamiętam, bo film mi się urwał... Na szczęście potem byłam znów z Mamą i Tatą.
Po powrocie Mama wymyśliła, że będziemy robić pierniczki na święta. Najbardziej podobało mi się wykrawanie różnych kształtów i posypywanie już upieczonych ciasteczek. A jak smakowały po kilku tygodniach...
Muszę przyznać, że w naszej rodzinie zostałam ekspertem w dziedzinie przystrajania choinek. Mojej pomocy potrzebował dziadek, a także Mama, z którą wspólnie robiłyśmy długie i kolorowe łańcuchy. Czasem Mama miała trochę inne zdanie na temat mojego rozmieszczenia bombek, ale ja lubię, jak bombki występują blisko siebie... Mogę pochwalić się też moją szopką w nowoczesnym stylu, przy której stały wszystkie moje zwierzątka, jakie tylko mam w domu. Momentami miałam nawet dwa małe Jezuski...
Podobała mi się też Wigilia z Rodzicami i Anetką. Dzieliliśmy się opłatkiem, a potem było pyszne jedzonko. Wyobraźcie sobie, że z tej okazji jadłam barszcz w dużym talerzu. Śpiewaliśmy też kolędy, choć ja wolałam trochę potańczyć w ich rytm.
Po tych atrakcjach poszłyśmy z Mamą do drugiego pokoju zobaczyć, czy Mikołaj będzie dzwonił do nas domofonem, a on okazał się od nas sprytniejszy i wszedł przez balkon, zostawiając prezenty pod choinką. Anetka to widziała i mnie nie zawołała! :) Co za gapa! :) Chyba była nieświadoma, o co w tym wszystkim chodzi.
W świąteczne dni odwiedzaliśmy też szopkę w naszym kościele. Nawet Anetka mogła zobaczyć Pana Jezusa i karuzele, samoloty, statki i inne ciekawe rzeczy. Jeżeli już jestem przy kościele, to bardzo lubię tam chodzić. Uczestniczę we mszy i śpiewam z zapałem. Czasem zmieniam słowa, gdy dobrze nie usłyszę organisty - na przykład udało mi się zaśpiewać "grzeczni", zamiast "grzeszni", ale przecież to tylko jedna literka.
W kościele spotykam też inne dzieci, czasem trochę zwiedzamy kościół i chwalimy się, jak potrafimy się przeżegnać. Oprócz dzieci spotykam też takiego brata Łukasza, który zawsze jest uśmiechnięty i bardzo mnie lubi. Z tego miejsca bardzo serdecznie go pozdrawiam :)
W tym roku odwiedziła nas ciocia Małgosia wraz z Oliwką. Dużo się nie mogłam z nią pobawić, bo ona nie miała ochoty wstać, cały czas tylko leżała. Mama mówiła, że ona jest po prostu malutka i dlatego tyle leży. Ja nie lubię za długo leżeć, więc czekam, żeby Oliwka mogła się więcej ruszać, to wtedy pobawimy się np. w berka...
Odkąd moja Anetka udaje raka, czyli raczkuje, nieustannie narusza moje terytorium, na którym się bawię. Często nie mogę dokończyć układania czegokolwiek, bo ona ma na to też ochotę i mi zabiera puzzle. Powinna poprosić, ale problem tkwi w tym, że nie potrafi jeszcze tego powiedzieć. Mama prosi mnie często, żebym dzieliła się z Siostrą, a jak już się czymś podzielę, to mówi, że to za małe... Naprawdę, nie rozumiem mojej Mamy...
Lubię czasem udawać, że jestem małą Kamilką i wtedy razem z Anetką raczkujemy po całym pokoju. Niestety, te szczenięce lata już nie wrócą, ale zawsze można trochę o tym zapomnieć...
Znam już chyba wszystkie wyrazy, a jak ich nie znam, to wkrótce poznam. Czasem mam niewielkie problemy z ich odmianą, ale przecież nie chodzę jeszcze do szkoły. Przykład: nie mówię "na fotelu", tylko "na foterze".
Ostatnio wraz z Anetką robimy wyścigi w porannym budzeniu się, co prawda, najczęściej wygrywa Anetka, ale ja też nie jestem gorsza. Niestety, Rodzice nie są zafascynowani naszymi rozgrywkami i wcale nam nie dopingują.
Stałam się dziewczynką asertywną w zakresie mówienia "nie". Zauważyłam, że to słówko w moim wykonaniu budzi duże emocje u moich Rodziców.
Na początku lutego byłam na choinkowej zabawie, do której od dawna się przygotowywałam. Spotkałam tam wiele dzieci i bawilliśmy się wyśmienicie. Najbardziej podobały mi się tańce z kaczuszką. Zawitał do nas także Mikołaj, który jednak nie przypadł mi do gustu, ale prezent wzięłam od niego, a co!
Niedługo będzie wiosna i cieszę się bardzo z tego powodu, że częściej widać słońce za oknem. Od razu marzą mi się długie spacery, bujanie na huśtawce, zjeżdżalnia, no i jazda moim ukochanym rowerkiem. Pozdrawiam Was i życzę wszystkiego dobrego!
6 marca 2008 r.
|