To znowu ja - Kamilka, lecz tym razem trochę starsza, bo w Walentynki skończyłam półtora roczku! Postanowiłam uczcić ową okazję i coś Wam o sobie opowiedzieć.
Ostatnio zauważyłam ciekawe zjawisko słoneczne - kiedy tak sobie podrygiwałam w rytm melodii, na meblach zobaczyłam kogoś, kto skakał tak samo jak ja. Próbowałam różnych dziwnych figur akrobatycznych z nadzieją, że ten "Ktoś" nie będzie tego umiał, ale okazało się, że mój cień był godnym mnie przeciwnikiem! :)
Ulubioną moją zabawą stało się puszczanie baniek mydlanych. Co prawda ja lubię je tylko niszczyć, a cały ciężar tej zabawy spoczywa na Tacie.
Mama wymyśliła dla mnie nowe zajęcie, a mianowicie moje krzesełko przystawiła do okna i teraz dopiero mogę mieć pogląd na wiele spraw, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałam...
Czapki i inne nakrycia głowy stały się moim hobby. Bardzo lubię je nakładać na swą główkę i sprawdzać, czy mi w nich do twarzy.
Grudzień był dla mojej skromnej osóbki fajnym miesiącem dlatego, że moi bliscy zaczęli obdarowywać mnie prezentami. Pierwsza okazja nadarzyła się już 6 grudnia, kilka następnych później, a 24 grudnia był szczytem wszystkiego. Coś mi mówili, że to chodzi o jakiegoś Mikołaja, ale ja takiego jeszcze na podwórku nie poznałam. Ale i tak zwyczaj ten mi się bardzo spodobał.
Również w grudniu ożywiliśmy nasze życie towarzyskie. Przez 3 dni tylko chodziliśmy i składaliśmy wizyty, podczas których spotkałam się z wieloma osobami, a i jedzonko też było niczego sobie :)
Wreszcie wzięłam się za porządki w naszym domu. Postanowiłam pomóc Mamie i Tacie w odkurzaniu dywanów, nieobce stało mi się ścieranie kurzów.
Pod koniec ferii wreszcie spadł śnieg i zamiast wózka miałam do dyspozycji sanie ciągnięte przez Tatę. Odbyłam nawet kilka serii wyścigów ze starszymi koleżankami z podwórka. Jednak nie zawsze mój "konik" okazywał się zwycięzcą.
Jak na prawdziwą damę przystało byłam na balu karnawałowym. Ubrana w różowy strój tańczyłam z Mamą i dziadkiem, a także z takim jednym przystojnym Bartusiem! Jednakże najlepiej czułam się w luźnym tańcu, sam na sam ze sobą...
Stwierdziłam, że muszę zacząć twórczo się rozwijać, więc postanowiłam rysować obrazy. Na pierwszy ogień poszła abstrakcja i myślę, że na razie poprzestanę na tym rodzaju malarstwa...
Ze smutkiem muszę stwierdzić, że Rodzice wybrali dla mnie za trudne imię, bo nie mogę go jeszcze wypowiedzieć. Mogłabym się przecież nazywać Ania, Ada lub Jaś, a nie jakaś Kamila :(
Mama rozpoczęła ze mną kurs wychowania komunikacyjnego. Jestem tak pojętną uczennicą, że kiedy tylko wchodzimy na jezdnię, to maksymalnie wydłużam krok, by jak najprędzej znaleźć się na chodniku. Tę sprytną sztuczką ostatnio zadziwiłam nawet Tatę i babcię. Wszak trzeba mieć trochę sekretów z Mamą, no nie? :)
No i napiszę jeszcze o dzidzi. Dziwna ta dzidzia, siedzi w brzuszku i nie chce sie pokazać, a ja mam dla niej tyle ciekawych zabawek do pokazania i tyle fajnych tajemnic do zdradzenia. Na razie muszę tylko na nią uważać, ale jak tylko się pojawi, to ustalimy, kto będzie rządził w naszym wspólnym pokoju:)
Mając już półtora roczku na karku uczę się pilnie jeść sama łyżeczką i pić z kubeczka. Nauka nie idzie w las i niedługo będę lepsza od Was :) Tą oto rymowanką pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających moją stronę!
19 lutego 2007 r.
|